poniedziałek, 15 października 2012

Miasto przyjazne mieszkańcom



Miasto przyjazne mieszkańcom – taki Szczecin mi się marzy. Na co dzień staramy się funkcjonować w miejskiej przestrzeni, ale nie zawsze nam ona sprzyja. A to nierówne chodniki, sygnalizacja świetlna chyba dla sprinterów, z jednej strony zbyt duża ilość biurowców i galerii, z drugiej niewielka ośrodków kultury…każdy na coś tam narzeka, każdemu co innego doskwiera.




Moim marzeniem jest jak największa ilość skwerów, miejsc spoczynku, będących chwilową oazą, azylem dla zabieganego, zapracowanego i strudzonego mieszkańca. Już teraz Szczecin poprzecinany jest parkami i skwerkami i jeśli z jakiegoś powodu nie może być ich więcej, to byleby nie było mniej. Niestety parę lat temu zniknęła fontanna zwana potocznie ścianą płaczu, która czyniła niewielki placyk na Wojska Polskiego charakterystycznym miejscem. Niedawno zlikwidowano też nieczynny od wielu lat wodotrysk przed barem Extra. Liczyłam po cichu, że ktoś tchnie życie w ten obiekt, tymczasem losy działki są niejasne, a miejsce baru i fontanny zajął chwilowo parking. Z drugiej strony zyskaliśmy zmodernizowaną aleję kwiatową, a stary basen przeciwpożarowy przy placu Zwycięstwa zamienił się w nowoczesną fontannę. Robię szybki przegląd i podgląd szczecińskich skwerków i bilans wychodzi raczej na plus. Uwiera mnie jednak jedna rzecz. Mianowicie ławki. Nie wiem czy to jakiś trend, ale coraz częściej nie mają one oparć. Zaraz, zaraz, ale czy koniecznie, obligatoryjnie ławka powinna posiadać oparcie? Powinna. Bo w takim razie czemu mają służyć takie miejsca jak Różanka czy skwer z fontanną przy Pleciudze? Jaki zatem był zamysł, myśl przewodnia?




W moim odczuciu są to enklawy spokoju dające wytchnienie zmęczonemu codziennym pośpiechem mieszkańcowi betonowej dżungli. Przynoszą ulgę po dniu pracy w dusznym biurze czy zakupach w dudniącej od tandetnej muzyki galerii handlowej. To miejsca sprzyjające oderwaniu się od zgiełku i pędu dnia codziennego. Idealne na lekturę książki, złapanie oddechu, chwilę refleksji. Czynią miasto bardziej przyjazne mieszkańcom. Z wizją tą kłócą się ławki, które zapraszają na krótką chwilę, na ułamki sekund, jakby nie życzyły sobie dłuższych nasiadówek. A może to lęk przed gośćmi niezbyt mile widzianymi, którzy okupują, piją, przeklinają i szukają „inspiracji” do czynów nieakceptowanych społecznie?
Głowię się nad tym od jakiegoś czasu, zwłaszcza wtedy, gdy siedzę na takowej ławce i próbuję cieszyć się szumem fontanny czy widokiem kobierca z róż. Radość jednak jest znikoma, bo po chwili zaczynam się wyginać na wszystkie strony, zakładać nogę na nogę, by za parę sekund prostować i zginać kolana. Koniec końców podrywam się i idę dalej. Chwała temu, co postawił na alei kwiatowej (tak skrytykowanej wzdłuż i wszerz) ławki, na których można się oprzeć. Bo oprócz estetyki liczy się również funkcjonalność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Witam serdecznie na stronie Miasta Pudełek. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się ze mną swoim zdaniem, wyrazisz opinię o poście, a może wskażesz inną, ciekawą perspektywę :) Do miłego następnego ;)