Maksimum w minimum. Tak zdaje się powiedział niegdyś Przyboś, charakteryzując swoją twórczość. Ja sobie ten postulat przyswoiłam do potrzeb własnych. Oszczędnej formy z bogatym przekazem szukam nie tylko w sztuce, ma ona dla mnie znaczenie właściwie na każdej możliwej płaszczyźnie. Stąd pewnie zwięzła forma moich wpisów ;)
Piszę o tym, bo miałam przyjemność po raz kolejny być na pokazie filmów krótkometrażowych, znanym jako Short Waves. Jest to dla mnie uczta dla ducha. Cieszy się oko, cieszy się ucho, cieszy się serce. Przekaz ubrany w skondensowaną formę bywa czasami bardziej poruszający, dosadniejszy i śmieszniejszy niż w historii opisanej z epickim rozmachem. Nic nas tutaj nie rozprasza, nie ma zbędnych słów ani nadprogramowych scen. W czasach, kiedy zalewa się nas oceanem informacji, najczęściej jałowych, niepotrzebnych i niczego w naszym życiu nie zmieniających - tym bardziej poszukuję jasnych i krystalicznych przekazów. I szczerze mówiąc wolę film krótkometrażowy, jako źródło wiedzy o świecie, niż wiadomości serwowane przez stacje telewizyjne.
Szczecińska edycja Short Waves odbywała się w jednej z sal kinowych Heliosa. Prezentowanych było dziesięć filmów, z których moją sympatię wzbudził tenże oto: http://vimeo.com/21154287 . Niestety tylko teaser, ale zapewniam, że warto obejrzeć jak nadarzy się okazja. Odkryciem była dla mnie kapela Lonski & Classen, której utwór ilustrował jedną ze scen Wszystko w porządku Filipa Lisowskiego:http://www.youtube.com/watch?v=d2O5OiKju-U&feature=related .
Pokaz festiwalowych filmów zwieńczył pełnometrażowy film Jose Antonio Sistagi...ere erera baleibu izik subua aruaren..., do którego muzyka była tworzona na żywo. Przyznam, że ten eksperyment (bo dzieło było wyświetlane w ramach festiwalu Od ekstazy do zachwytu. 50 lat Eksperymentalnego Kina Hiszpańskiego) zachwiał moim poczuciem estetyki. Na dłuższą metę film był nie do zniesienia. Sekwencja ujęć, w których przewodnim motywem były pulsujące, migające i drgające barwne plamy zmieniające co jakiś czas natężenie i kolor - koniec końców wywołały u mnie ból głowy i zmęczenie oka. Im dłużej trwał ten psychodeliczny spektakl, tym bardziej narastały we mnie histeryczne odczucia. Za to pełna podziwu byłam dla muzyków, improwizacja to trudna sztuka, zwłaszcza jeśli przychodzi się zmierzyć z czymś tak abstrakcyjnym.
Jestem zdania, że sztuka powinna poruszać, wywoływać pozytywne bądź negatywne uczucia, ale nigdy nie pozostawić nas obojętnym. Dlatego szczerze polecam takie wydarzenia, jak Short Waves. Dla zainteresowanych strona festiwalu: http://shortwaves.adarte.webd.pl/news .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Witam serdecznie na stronie Miasta Pudełek. Będzie mi miło, jeśli podzielisz się ze mną swoim zdaniem, wyrazisz opinię o poście, a może wskażesz inną, ciekawą perspektywę :) Do miłego następnego ;)