Blokowiska kojarzyły mi się niegdyś (czyli
w wieku szkolnym) z posępnymi molochami. Pozbawione indywidualizmu mrowiska, w
których tłoczą się anonimowi ludzie. Nikt nikogo nie zna, a każdy sobie
wilkiem. Estetycznie mało efektowne pudełka przedziurawione oknami. Budowane w
latach osiemdziesiątych osiedla wywoływały jeszcze jedno skojarzenie - z
przesiadującymi na ławkach blokersami. Ci natomiast nie mieli u mnie wysokich
notowań. Prości, ordynarni, bez horyzontów. Tak mi się przynajmniej, jako
dziecku, wydawało.
Zawadzkiego. Fot. Estera Zoc-Firlik |
Człowiek dorasta i pewne rzeczy
ulegają weryfikacji. Może i nadal nie jestem entuzjastką bloków, ale patrzę
dzisiaj na nie przychylniejszym okiem. Zwłaszcza, że stosuje się obecnie coraz
więcej ciekawych rozwiązań architektonicznych. Są one bardziej przyjazne
mieszkańcom, nie tylko użyteczne i funkcjonalne, ale harmonijnie wpisujące się
w otoczenie. Również te, które wcześniej stanowiły przedmiot mojej niechęci,
zyskują nowe oblicze. W jaki sposób? W najprostszy z możliwych – dzięki
kolorytowi nadanemu elewacji. Okazuje się, że kolorem naprawdę można dużo
zdziałać. Można prostej formie, dość płaskiej na pierwszy rzut oka dodać głębi.
Uwypuklić, zaakcentować, ożywić. Kolor również buduje, stwarza iluzję
przestrzeni. Ponadto, co przecież zostało udowodniono naukowo i jest stosowane
w wielu dziedzinach naszego życia, oddziałuje na naszą psychikę.
Powtarzam często, że miasto powinno
być przyjazne mieszkańcom. W natłoku codziennych obowiązków, uwikłani w prozę
życia, zabiegani i zapracowani nie zawsze mamy czas, żeby odetchnąć. Dlatego
ważne jest, aby nasze otoczenie łagodziło życie w betonowej dżungli. Co przez
to rozumiem? Dużą liczbę skwerów, odpowiednią infrastrukturę rowerową, czyste
ulice oraz kompleksowe myślenie i konkretną wizję jeśli chodzi o estetykę
miasta. Jednym z przejawów tego jest właśnie kolorystyka naszych budynków
mieszkalnych. Jestem pełna uznania dla rozwiązań kolorystycznych zastosowanych
na osiedlach Reda i Zawadzkiego. Z ponurych monumentów bliźniaczo do siebie
podobnych wydobyto indywidualny rys. Od razu lepiej funkcjonuje się w
przestrzeni. Oby więcej takich rozwiązań, a miasto naprawdę zyska nie tylko w
oczach mieszkańców, ale i przejezdnych.
Zawadzkiego. Fot. Estera Zoc-Firlik |
Zawadzkiego. Fot. Estera Zoc-Firlik |